Tereré ruso. Słodka i zimna yerba mate na Światowy Dzień Soku
Końcówka maja zwykle zaskakuje nas bardzo wysokimi temperaturami. Poszukując ochłody i orzeźwienia, wielu członków naszej PoYerbanej załogi przerzuciło się na siorbanie tereré. Yerba na zimno to sprawdzony sposób na walkę ze skutkami upałów. Porcja suszu, dobrze schłodzona woda, a do tego opcjonalnie kilka kostek lodu. Klasyka. A gdyby tak zastąpić starą, dobrą H2O sokiem? Specjalnie dla Was postanowiliśmy przetestować rozwiązanie, z którego często i chętnie korzystają mieszkańcy Ameryki Południowej. To nie przypadek – właśnie dziś obchodzimy Światowy Dzień Soku! Zapraszamy do lektury.
Spis treści:
- Tereré – yerba mate na zimno
- Kilka faktów z historii. Kto wymyślił tereré?
- Tereré ruso – robimy własną yerba mate z sokiem
- Jak smakuje zimna yerba z sokiem?
Tereré – yerba mate na zimno
Listki i gałązki ostrokrzewu paragwajskiego są pełne kofeiny, witamin i minerałów. Swoje bezcenne właściwości najlepiej uwalniają nie tylko pod wpływem gorącej wody, ale też w bardzo niskich temperaturach. Lodowaty napój na bazie ostrokrzewu nazywany jest tereré – słówko to pochodzi od odgłosu siorbania, jaki powstaje, gdy w matero kończy się woda. Tereré doskonale chłodzi i gasi pragnienie w upalne dni. Oprócz zimnej wody, do matero często dorzuca się kostki lodu, świeże zioła, nazywane przez Latynosów yuyos – najpopularniejsze to: mięta, burrito, werbena cytrynowa, sarsaparilla, imbir… – czy kawałki soczystych owoców, np. cytryny, pomarańczy, arbuza, brzoskwini czy jabłka. W krajach Ameryki Południowej, gdzie w porze letniej temperatura powietrza może sięgać nawet 50 °C, chłodny napój jest prawdziwym wybawieniem. Łagodzi skutki wszechobecnych upałów, chłodzi, orzeźwia, gasi pragnienie i dodaje potrzebnej do działania energii. W 2020 roku paragwajska tradycja picia zimnej yerby została wpisana na listę niematerialnego dziedzictwa kulturowego, przez co tereré kojarzone jest głównie z Paragwajem. Yerbę na zimno pije się także w Argentynie, Brazylii, a nawet w Boliwii. Oryginalnie do picia tereré używa się specjalnego naczynka – guampa, które wykonywane jest z bydlęcego rogu lub kopyta. Paragwajczycy czy Argentyńczycy zwykle zabierają ze sobą również duży, bardzo pojemny termos, wypełniony lodowatą wodą, dzięki czemu mogą napić się zimnej yerby w każdej chwili.
Kilka faktów z historii. Kto wymyślił tereré?
Istnieje kilka historii związanych z tradycją picia yerby w zimnym wydaniu. Tłem pierwszej z nich jest wojna paragwajska, czyli najkrwawszy konflikt w historii Ameryki Południowej, który miał miejsce w latach 1864–1870. W nierównej walce starły się wojska Paragwaju oraz po przeciwnej stronie wojska Brazylii, Argentyny i Urugwaju. Legenda głosi, że żołnierze po obu stronach, zmęczeni tropikalnym upałem, robili częste przerwy w działaniach wojennych na wypicie ukochanej yerby i nabranie sił. Do przygotowania yerby potrzebowali gorącej wody, co wiązało się z koniecznością rozpalenia ogniska, a to z kolei często zdradzało ich pozycję w dżungli. Zaczęto więc zalewać ostrokrzew zimną wodą, co nie tylko ograniczyło ryzyko wykrycia przez wroga, ale także okazało się wspaniałym sposobem na radzenie sobie z uciążliwym upałem.
Podobną strategię wykorzystano kilkadziesiąt lat później w wojnie o prowincję Gran Chaco, którą w latach 30. XX wieku stoczyły między sobą Paragwaj i Boliwia. Teren ten miał być zasobny w ropę naftową, co ostatecznie okazało się fałszem. Podczas tego starcia żołnierze, nie mogąc rozpalać ognisk w celu zagrzania wody, zmuszeni byli do przyrządzania yerby na zimno. Ponoć od tego momentu tereré zaczęto pić na szeroką skalę w Ameryce Południowej, przez co mylnie uważano, że tradycja ta powstała właśnie wtedy. Prawdą jednak jest, że yerbę w zimnej wersji pili już setki lat wcześniej Indianie Guarani, zalewając wysuszone i pokruszone listki i gałązki ostrokrzewu lodowatą wodą prosto ze źródła.
Podczas wojny o Chaco narodziła się natomiast tradycja polegająca na piciu yerba mate z sokiem. Po stronie paragwajskiej walczyło wielu rosyjskich żołnierzy. Większość z nich była uchodźcami zbiegłymi po rewolucji październikowej. Jak wiadomo, w tamtych czasach mate nie była znana poza Ameryką Południową. Nieprzyzwyczajeni do goryczki naparu przybysze zza oceanu mieli trudności z przywyknięciem do obcego im smaku. Zamiast wody, do zalewania yerby zaczęli używać zimnych soków owocowych, których słodycz skutecznie neutralizowała wytrawny charakter napoju. Z czasem owocowa wariacja tereré de jugo, czyli z języka hiszpańskiego „tereré z sokiem”, zdobyła popularność także wśród Paragwajczyków. W hołdzie pionierom tej nietypowej modyfikacji mate, zaczęto określać ją mianem tereré ruso czyli „tereré rosyjskie”.
Tereré ruso – robimy własną yerba mate z sokiem
Po krótkim, historycznym wprowadzeniu możemy przejść do naszego mateistycznego eksperymentu. Najpierw jeszcze przypomnijmy, że data naszego wpisu nie jest przypadkowa. Właśnie dzisiaj obchodzimy Światowy Dzień Soku. 30 maja to idealny moment na przypomnienie o tym, że każdy z nas powinien spożywać przynajmniej pięć porcji warzyw i owoców dziennie. Sok warzywny, owocowy lub mieszany to szybki, zdrowy i smaczny sposób na uzupełnienie dziennego zapotrzebowania. To nie tylko porządna dawka witamin i minerałów dla organizmu. Owocowe i warzywne soki o dobrym składzie pomagają w utrzymaniu smukłej sylwetki, zdrowej cery i pięknych włosów.
Przejdźmy wreszcie do najważniejszej części naszego wpisu, czyli słodko-owocowego eksperymentu. Za bazę dla słodkiej yerba mate obraliśmy zieloną, brazylijską Verde Mate Green Tereré. Jak sama nazwa wskazuje, odmiana suszu dedykowana jest spożywaniu na zimno. W naszym biurze zgodnie uważamy ją za jedną z najlepszych opcji na ochłodę. Jej cecha charakterystyczna to złożona, ale przyjemnie wyważona kompozycja całości. W składzie ma jagody goji, kostki ananasa, trawę cytrynową, skórkę pomarańczy i miętę. Postanowiliśmy zobaczyć, jak taki miks sprawdzi się w połączeniu ze słodkimi napojami. Przygotowaliśmy: sok jabłkowy, sok pomarańczowy, nektar truskawkowy oraz nektar z marakui. Temperatura „parzenia” tereré musi być bardzo niska, dlatego nie zapomnieliśmy o zapasie lodu. Każda z czterech tykw została wypełniona suszem mniej więcej do połowy. Każdą z nich uzupełniliśmy kolejno czterema różnymi sokami i kilkoma kostkami lodu. Odczekaliśmy kilkanaście minut, aż susz naciągnie i mogliśmy próbować. Przygotowanie całości trwało nieco dłużej niż w przypadku gorącego naparu. Właściwości yerby uwalniają się pod wpływem zimnego płynu znacznie wolniej.
Jak smakuje zimna yerba z sokiem? Efekty eksperymentu
Kilka minut cierpliwości i wreszcie możemy degustować! Na pierwszy ogień poszła yerba z sokiem pomarańczowym. Użyliśmy soku bezpośrednio wyciskanego, bez dodatku cukru. Łagodna słodycz dość dobrze koresponduje z bardziej wytrawną całością. Jest niezła! Dalej było jabłko, również w 100% nie z koncentratu. I znów pozytywne zaskoczenie. Goryczka mate znakomicie połączyła się z orzeźwiającym smakiem tego owocu! Naprawdę świetne połączenie. Napój marakujowy, który kupiliśmy na potrzeby eksperymentu, miał w sobie nutę słodyczy i sporo charakterystycznej kwaskowatości. Po zalaniu mate była smaczna. Odnieśliśmy jednak wrażenie, że wyrazistość marakui zdecydowanie zdominowała całość. Na koniec została nam truskawka. Gęsty i słodki nektar okazał się wyśmienity w połączeniu z yerba mate i z lodem. Przy kolejnych zalaniach trochę go rozwodniliśmy i nadal bardzo nam smakował. Wybór najlepszego soku do tereré to trudna sprawa. Każdy z owoców inaczej komponuje się z yerbą i na swój sposób reinterpretuje jej wytrawny charakter. Warto więc eksperymentować z różnymi smakami i dodatkami, aby stworzyć najsmaczniejszą, zimną i słodką yerba mate, która będzie odpowiadać Waszym gustom.
Jak sami widzicie, wystarczy trochę wyobraźni, by urozmaicić mateistyczne doświadczenia. Zamiast ogłaszać zwycięzcę tej konfrontacji, polecamy przeprowadzić podobną degustację w swoim własnym, domowym zaciszu. Nie omieszkajcie poinformować nas o efektach Waszych eksperymentów!
Na zdrowie!
Źródła informacji:
- Wikipedia: Yerba mate, Tereré, Wojna paragwajska, Wojna o Chaco.
Autor:
Piotrek (MATE-NERD)
Piotrek to prawdziwy ekspert od yerba mate. Wie dosłownie wszystko na temat ostrokrzewu paragwajskiego – od nasionka po susz, który trafia do jego matero. Analizuje skład, pochodzenie i metody parzenia z pasją, która mogłaby zaimponować nawet samemu Albertowi Einsteinowi. Uwielbia kuchenne eksperymenty z yerbą w roli głównej, które nie zawsze kończą się najlepiej… ale udanymi kombinacjami chętnie dzieli się na blogu.